wtorek, 29 listopada 2016

BEGLOSSY GIRL'S NIGHT OUT WITH ZMALOWANA

Cześć!

Dziś przychodzę do Was   już penie jako jedna z ostatnich osób z pudełeczkiem BeGlossy. Wiem, że trochę późno, ale  potrzebowałam trochę czasu aby ochłonąć i spojrzeć na BeGlossy z dystansu. Listopadowa edycja wzbudziła tyle skrajnych emocji, że chciałam utwierdzić się w swoich odczuciach. W związku z  tym, że jest to moje pierwsze pudełko jakie zamówiłam postanowiłam podzielić się moimi wrażeniami na ten temat, co mnie zaskoczyło, co rozczarowało i jakie miałam trudności z zamówieniem. Jesli jesteście ciekawi  moich wrażeń jako osoby zaczynającej przygodę z BeGlossy i nie macie jeszcze dosyć tego tematu zapraszam do dalszego czytania:) .


Jak już pewnie wiecie, edycję Girl's Night Out współtworzyła Zmalowana czyli Marta Parciak tegoroczna zdobywczyni tytułu Mistrzyni Makijażu, a także znana YouTuberka. Mówiąc szczerze to właśnie było głównym powodem, że zdecydowałam się zamówić to pudełko. Już parę razy zastanawiałam się nad zamówieniem, ale albo rezygnowałam po zobaczeniu zawartości , albo już było za późno bo wszystkie pudełka się wyprzedały. Tym razem postanowiłam zamówić i to w ciemno, za nim jeszcze było wiadomo co jest w pudełku. Z zamówieniem miałam taki problem, że chcąc zamówić jedno pudełko i zapłacić kartą, wyskakiwał mi komunikat o nie takiej metodzie płatności. Postanowiłam więc kupić trzy pudełka, bo wtedy można wybrać metodę za pobraniem (w końcu w przyszłym miesiącu powinno być coś bardziej świątecznego). Do tego za zapisanie się do newslettera dostałam 10% zniżki (cena za 3 pudełka 136,10 zł czyli za jedno ok 45 zł).



Pierwszym zaskoczeniem i lekkim rozczarowaniem były niewielkie wymiary pudełka, zawsze wydawało mi się, że są większe, do tego pudełko wcale nie było kolorowe, tylko miało kolorową  zdejmowaną nakładkę. Jednak wiadomo, że nie pudełko jest najważniejsze, a zawartość. W środku razem z kosmetykami znajdowała się gazetka BeGlossy z opisem kosmetyków i kilkoma innymi informacjami i rabatami.


Czekając na zamówienie, (które szło prawie tydzień) już wiedziałam niestety co będzie w pudełku. Miałam  nie podglądać i mieć niespodziankę, ale doszły mnie słuchy o kiepskiej zawartości pudełka więc sprawdziłam. 

Najbardziej ucieszył mnie peeling kawowy Body Boom i tu kolejne rozczarowanie bo miałam nadzieję, że  będzie to większe opakowanie a  okazała się to próbka 30 g.



BODY BOOM Peeling kawowy (30g) - cena 59 zł lub 65 zł za 200g. 
Peeling kawowy, stworzony z naturalnych składników. Zawiera między innymi sól himalajską, brązowy cukier, olejek makadamia, olejek arganowy, olejek migdałowy, czy też czekoladę.

Mimo, że jest to próbka ucieszyłam się z tego produktu, do tego dostałam mój ulubiony zapach mango. Bardzo dużo słyszałam o tej marce, a tym bardziej o ich peelingach. Tak wiele osób je zachwala i cieszę się, że teraz i ja będę mogła spróbować jego mocy. Pachnie obłędnie i nie mogę doczekać się, aż pierwszy raz użyję go w kąpieli. Gdyby to była miniatura o zawartości chociaż 100 g., a nie na jedno użycie pudełko było by całkiem w porządku.


Kolejnym kosmetykiem, którego wielkość mnie rozczarowała jest rozświetlacz i bronzer Manna Kadar Cosmetics. Na początku myślałam, że są to cienie do powiek, później jednak okazało się, że nie. Jeszcze większym zaskoczeniem okazał się fakt, że nie jest to próbka a produkt pełnowymiarowy.


MANNA KADAR COSMETICS rozświetlacz i bronzer (3 g) - cena około 80,00 zł produkt pełnowymiarowy. 
Dzięki temu produktowi osiągniesz efekt skóry "muśniętej słońcem", nawet w zimowe dni, a jednocześnie rozświetlisz te partie twarzy, które powinny być jaśniejsze. 

Zamawiając pudełko spodziewałam się kolorówki, wiedząc kto przyczynił się do jego stworzenia. Jednak zaskoczył mnie wybór marki o której nigdy nie słyszałam, nawet od Zmalowanej. Produkt na stronie producenta kosztuje 21 $, czyli rzeczywiście nie tanio. Kosmetyk jednak w ogóle nie wygląda na droższy produkt, opakowanie jest zrobione z kiepskiej jakoiści plkastkiu a całość wygląda jak tanie cienie z bazarku. 
Jeśli chodzi o pigmentację , to bronzer ma całkiem dobrą, ale jako bronzer się nie nadaje i posłuży jako cień do powiek. Rozświetlacz pigmentację ma słabą, co dla niektórych może być plusem, bo daje bardzo delikatny dzienny efekt. Ja wolę jednak mocniejszy efekt rozświetlenia i produkty o lepszej pigmentacji którą mogę stopniować.


Dla porównania pokaże Wam pigmentację taniego (ok 15 zł) rozświetlacza z My Secret Princess Dream i sami oceńcie, jak wypadł przy nim drogi produkt za ok 80 zł.

Po lewej Manna Kadar po prawej My Secret.


Po lewej My Secret, po prawej Manna Kadar
Podsumowując, jest to dla mnie produkt w ogóle nie wart tej ceny.  Ani jakość ani opakowanie specjalnie nie zachwyca,   nigdy bym nawet nie zwróciła na niego swojej uwagi.


GOLDEN ROSE SHEER SHINE STYLO LIPSTICK (3g) - cena 14,90 zł produkt pełnowymiarowy
To pomadka o wyjątkowo miękkiej strukturze, zapewniając transparentne i połyskujące wykończenie - idealna dla miłośniczek delikatnie rozświetlonych ust. Jej lekka formuła została wzbogacona o olej arganowy i witaminę E, dzięki czemu doskonale się rozprowadza i pielęgnuje usta, poprawiając ich kondycję.

Markę Golden Rose znam doskonale i cieszę się, że padło na nią. Świetne jakościowo kosmetyki w przystępnych dla każdego cenach. Marta wybrała 10 odcieni pomadek, z serii Sheer Shine. Są to pomadki o wykończeniu półtransparentnym dają więc na ustach dość subtelny, aczkolwiek nadal widoczny efekt. Niestety trafiłam na odcień krwistej czerwieni, której fanką nie jestem. 


Kolor na ustach nie wygląda już tak mocno co dla mnie jest akurat plusem, jednak przy takim wykończeniu boję się, że będzie mi on spływał i zabarwiał  zęby. Ogólnie pomadka jest ok i będę ją używać, a do tej pory nie miałam pomadki z tej serii, więc cieszę się że przetestuję coś nowego.


YVES ROCHER KREM NAWILŻAJĄCO - ŁAGODZĄCY (10ml) - cena 42,99 zł za 50 ml

YVES ROCHER ŁAGODZĄCY PŁYN MICELARNY 2W1 ( 50 ml)  - cena 29,90 zł za 200 ml.
Sensitive Vegetale to odpowiedź na potrzeby wrażliwej cery. Marka odkryła wyjątkową moc liści Sigesbeckia Orientalis, który działa na skórę jak okład, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia oraz redukuje uczucie napięcia i rozgrzania.

Krem i micel, które znalazły się w beGlossy to linia Sensitive Vegetal, której nie znam, więc chętnie ją sprawdzę. Pewnie je wezmę ze sobą na jakiś weekendowy wyjazd. Szkoda tylko, że nie są to pełnowymiarowe produkty, bo z tego co słyszałam niedawno, marka Yves Rocher rozdawała takie zestawy przy zapisaniu się do kubu. 


CLINIQUE SMART CUSTOM - REPAIR EYE TREATMENT (1 ml, prezent)  - cena 225 zł za 15 ml
Dzięki zaawansowanej formule, kosmetyk wyraźnie rozświetla i ujędrnia skórę pod oczami oraz wygładza zmarszczki i kurze łapki. Dodatkowym atutem kremu jest "zastrzyk" nawilżenia, który odbudowuje odwodnioną skórę, narażoną na uszkodzenia. 

Fajnie, że BeGLOSSY daje nam możliwość wypróbowania tak drogiego kremu, ale jest to zbyt mała próbka aby cokolwiek można było stwierdzić po jej użyciu  i kojarzy mi się z darmowymi próbkami dodawanymi do gazet.


Podsumowując, mimo, że wszystkie kosmetyki wykorzystam i się nie zmarnują spodziewałam się czegoś lepszego.  Myślałam, że Marta wybierze same perełki i może będzie jakiś tusz lub cień do powiek ze znanej firmy. Miałam też nadzieję na większą ilość produktów pełnowartościowych. Duo  bronzer, rozświetlacz nie robi na mnie żadnego wrażenia, pomadka super, ale nie trafiona z kolorem. Dwie próbki kosmetyków do pielęgnacji i saszetka jako prezent? Najbardziej  ucieszył mnie peeling do ciała, ale też jest to produkt tylko na jedno użycie. Chciałam niespodzianki i możliwości wypróbowania czegoś nowego i to częściowo się udało, bo wszystkie kosmetyki są dla mnie nowością. Przede mną jeszcze dwa pudełka, mam nadzieję, że będą lepsze. 


A co Wy sądzicie na temat zawartości pudełka BeGlossy i co w ogóle sądzicie o tego typu pudełkach. Dajcie znać czekam na Wasze komentarze.

Pozdrawiam:)






10 komentarzy:

  1. Zawartość pudełeczka mogłaby być odrobinę lepsza :)
    Mogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście ? Dzięki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, myślałam, że BodyBoom jest wymiarowy :( troszkę średnio to wypada. Rozświetlacz-bronzer kiepsko... No nie wiem co myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam że BodyBoom jest pełnowymiarowy i miałam też nadzieję że rozświetlacz bronzer mnie zachwyci, ale niestety. Ogólnie produkty może nie są złe, ale wszystkie są w bardzo małych ilościach.

      Usuń
  3. Lubię pudełka, ale to jest jakieś nieciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie na to jako pierwsze musiałam tracić :/, trochę straciłam zaufanie do Zmalowanej

      Usuń
  4. Nęci mnie ten peeling kawowy. Reszta pudełka jakoś mnie nie przekonuje :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Też słyszałam, że to pudełeczko to lekki niewypał. Dobrze, że się nie skusiłam, mimo, że Martę bardzo lubię oglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam różne opinie na temat tego pudełka. Dobrze, że nie kupiłam:)

    OdpowiedzUsuń