środa, 30 września 2015

INGLOT - zakupy

Witajcie!


Dziś chciałam Wam pokazać co ostatnio kupiłam w Inglocie. Wykorzystałam okazję, że była akcja rabatowa "Stylowe zakupy" w "Twoim Stylu" i "Grazii" i pojechałam w piątek do Warszawy na zakupy. Dzięki tej akcji miałam 20% rabatu na kosmetyki Inglota. Jeśli jesteście ciekawi co kupiłam i jak moje pierwsze wrażenia to zapraszam:)



Moje zakupy były dość przemyślane, gdyż miałam listę konkretnych kosmetyków, które chcę kupić. Wiedziałam, że kosmetyki w Inglocie są dość drogie i nie mogę za bardzo poszaleć, bo wydam za dużo. Pierwszym kosmetykiem na tej liście była słynna już konturówka do brwi w żelu, czyli po prostu "pomada do brwi". Zastanawiałam się między nr 12 i 16.  Na miejscu panie proponowały mi nr 11 lub 12, pomada nr 11 była dość jasna i bardzo szara więc w ogóle nie brałam go po uwagę, gdyż moje brwi są ciemne (mam obecnie blond włosy, choć naturalnie jestem szatynką). W końcu wybrałam konturówkę do brwi w żelu AMC nr 12 i jestem bardzo zadowolona z tego koloru, 16 mogła być jednak dla mnie za ciemna.



Konturówka do brwi w żelu, zamknięta jest w malutkim słoiczku. Mamy tutaj 2 g produktu, który sądzę, że będzie bardzo wydajny i wątpię, że jedna osoba używając go tylko u siebie wykończy go w ciągu 9 miesięcy, które pomada jest ważna od otwarcia. Słoiczek zabezpieczony był specjalną naklejką, dzięki której mamy absolutną pewność, że wcześniej nikt jej nie otwierał. Opakowanie zakręca się szczelnie, na pewno nie pojawi się problem z wysychaniem pomady z tego powodu.




Pomada ma konsystencję masełka, bardzo łatwo się nabiera i rozprowadza produkt. Kolor pomady nr 12 to ładny chłodny brąz, ale nie tak szaro-grafitowy jak Color Tattoo 40-Permanent Taupe od Maybelline.

Od lewej:  Maybelline 40-Permanent Taupe i nr 12 Inglot
Od góry:  Maybelline 40-Permanent Taupe i nr 12 Inglot
Poniżej na zdjęciu możecie zobaczyć porównanie koloru nr 12 do kredek do brwi z Catrice nr 020 Date With Ash-ton i nr 030 Brow-n-eyed Peas.

Od  dołu: Inglot nr 12, Catrice nr 020 i Catrice nr 030

Jedną z najważniejszych cech przypisywanych pomadzie jest jej trwałość. I faktycznie, w porównaniu do brwi podkreślonych cieniem lub kredką, Inglot na pewno pozwala zapomnieć o poprawkach na dobrych kilka godzin. 

Kredki Catrice i pomada do brwi Inglot po zmoczeniu i kilkakrotnym mocnym wytarciu

Kolejnymi kosmetykami, które kupiłam są cienie sypkie do powiek czyli tzw pigmenty. Postanowiłam, że nie kupię więcej niż dwa, a wybór był naprawdę trudny. Na liście miałam nr 22, 85 i 86, a w sklepie wybór padł na cień AMC nr 86 i  nr 111.


Pigmenty są w większych słoiczkach niż pomada, ale również zawierają 2 g produktu. Po otwarciu opakowania pigmenty wygląda jak kryształki różowego i miedzianego cukru.
od lewej nr 86 i nr 111
Pigment nr 86 mieni się z ciemnego trochę brudnego różu na odcień miedziano-złoty. Pigment nr 111 jest z nowej kolekcji  i jest to przepiękny delikatny róż ze złotą poświatą. Oba kolory nałożone na sucho dają śliczną delikatną poświatę, idealną również do makijażu dziennego. Nałożone na mokro, albo na kredkę zwiększają swoją intensywność i będą świetne do makijażu wieczorowego. 
Pigmenty na sucho

Pigmenty na mokro, od lewej 86 i 111

Kolejnym kosmetykiem na jaki się zdecydowałam to puder sypki Illuminizing Loose Powder HD nr 43. Wahałam się miedzy nim a pudrem prasowanym (freedom system). Jednak pudry prasowane nie są już tak rozświetlające i trzeba sobie do nich dokupić opakowanie, choć mają większą gramaturę (sypki ma 4,5 g a prasowany 6,5 g). 


Puder jest aksamitny i drobno zmielony. Daje na skórze efekt Photoshop'a. Zawiera skrobie kukurydzianą która matuje i gruntuje podkład (nie zawiera talku), a pyłek diamentowy rozświetla skórę dzięki czemu wygląda na promienną, wypoczętą, a wszelkie niedoskonałości i drobne nierówności wdają się zniwelowane. Na skórze prawie wcale go nie widać, a diamentowy pyłek jest delikatny (nie brokatowy). W zależności od koloru pudru wyrównuje on koloryt cery i ujednolica ją. 



I ostatnim kosmetykiem z mojej listy był dobrze wszystkim znany płyn Duraline o pojemności 9 ml, który świetnie się sprawdzi do tworzenia własnych eyelinerów, do nakładania brokatu na mokro, do rozcieńczania zaschniętych kosmetyków itp.




To wszystkie moje zakupy w Inglocie, dajcie znać czy też skorzystałyście z okazji i coś kupiłyście w ostatni weekend i co polecacie jeszcze z Inglota:)

Pozdrawiam:)


10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze ochotę dokupić ten 85 i 22, ale to następnym razem jak się wybiorę na zakupy do Warszawy☺

      Usuń
  2. jeszcze nigdy nie kupowałam w Inglocie.. piękne pigmenty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Inglota bardzo rzadko zaglądam bo jest dość drogo i nie ma go u mnie w mieście, ale pare kosmetyków już od dawna planowałam kupić i tym razem się wybrałam☺

      Usuń
  3. 030 jest dla mnie o wiele za ciepła więc pewnie kiedyś też kupię 12 :P Ja ostatnio kupiłam grzebyk do rzęs z Inglota ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero porównując tą kredkę 030 z pomadą zobaczyłam jak ta kredka jest ciepła. Dla Ciebie nie wiem czy nie lepsza była by 16 też chłodna ale tochę ciemniejsza, jak będziesz myślała o kupnie to sprawdź ją sobie☺

      Usuń
  4. Super puder! Bardzo fajny! :)
    http://typical-writers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super,że można kupić w Inglocie kolorowe konturówki w żelu. Ostatnio kupiłam jedną z serii Mamma mia . No i te pigmenty mają przepiękne kolory :)

    OdpowiedzUsuń